Plener w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej to zawsze świetny pomysł na sesję zdjęciową, ale Jura jesienią to pomysł wręcz rewelacyjny! Gdzie, jak nie tam otrzymamy pełną paletę jesiennych barw, w połączeniu z czystą bielą tamtejszych skał wapiennych?! Jest coś takiego w tej porze roku, co daje dodatkowej wartości do zdjęć. Może to kwestia padania światła o tym czasie. Może to chęć czerpania, jak najwięcej z pogody, z temperatury, z kolorów – tuż przed nadchodzącą zimą.
Z Olą i Bartkiem ruszyliśmy na plener wyjątkowo szybko, dwa dni po weselu (tegoroczny rekord). Świeżość wspomnień dnia ślubu, endorfiny które jeszcze pływały we krwi (a może były to trunki weselne?), emocje które dało się jeszcze dosięgnąć pamięcią – wszystko to sprawiło, że zdjęcia robiły się same, a ilość świetnych kadrów ograniczała jedynie długość dnia, która o tej porze roku potrafi zaskoczyć najbardziej – przecież jeszcze chwilę temu zachód słońca oznaczał 21:00, a tu ledwo 18 i już ciemno! Skandal – oddajcie moje słońce!
Gdzie zrobiliśmy plener ślubny? Zaczęliśmy od zamku w Ogrodzieńcu – który po kilku latach mojej nieobecności zaskoczył mnie zmianami wewnątrz. Moim zdaniem jest to najładniejsze miejsce na Jurze. Ilekroć widzę zamek, pojawia się uśmiech na twarzy. Ma to coś w sobie. Na dodatek w środku tygodnia, o tej porze roku zamek jest niemalże na wyłączność.
Sporym atutem Ogrodzieńca jest sama okolica. W pobliżu aż się roi od lokalizacji, które świetnie nadają się na tło do sesji. Dostępne dla każdego lub ukryte przed turystami. Poza tym i na tej sesji możecie zobaczyć, że nie miejsce się liczy, a światło i uczucia. Wtedy zwykły las, staje się magicznym miejsce.